
26 maj Wielodzietna superbohaterka czy wariatka?
No właśnie,
sama często się nad tym zastanawiam. Czasami wydaje mi się, że zwariowałam, kiedy w domu przy dość dużym (delikatnie mówiąc) hałasie nie słyszę nawet własnych myśli. Na pewno tak myślałam także wtedy, kiedy dowiedziałam się, że po raz trzeci mam zostać mamą. Wszystko wydawało mi się takie trudne i nie do wiary. Wcześniej rzeczywiście znałam niewiele rodzin wielodzietnych, przeważnie właśnie z trójką dzieci. Czwórka to była ekstrawagancja, a piątka ekstremum. Nie zdawałam sobie sprawy z potrzeb, problemów rodzin wielodzietnych. Wiedziałam, że są rodziny wielodzietne z większą ilością dzieci, ale kojarzyły mi się z patologią (tak, wiem, wiem, mega ignorantką byłam :)).
To co się zmieniło?
W moim życiu bardzo wiele. Jestem ogromnie szczęśliwą mamą trójki dzieci i w tym momencie wcale nie przestraszyłabym się kolejnych potomków rodu :). Czyli jestem
wielodzietną wariatką?
Pewnie myśli tak jakaś część społeczeństwa. No bo przecież jak można sobie poradzić z gromadką dzieci? Tym bardziej, że sporo z moich znajomych zatrzymuje się na dwójce albo posiada jedynaka. Jak to połączyć z pracą zawodową lub jak kto woli z karierą? Poznałam wiele osób, które robią to genialnie. Przeważnie są to mamy, ale zaangażowani mocno w rodzinę ojcowie też się zdarzają wcale nie rzadko. Taka stara prawda, którą już dawno temu odkryłam (pewnie nie ja pierwsza) brzmi: im więcej masz zajęć do wykonania lub spraw do załatwienia, tym lepiej jesteś zorganizowany. Wszystko przecież trzeba obmyślić, zaplanować. Od lutego wróciłam do pracy, więc trzeba było zrobić grafik zajęć, przywozów i odwozów ze szkoły, żłobka i zajęć dodatkowych. Zdarzyło mi się zabierać dzieci do pracy na chwilę, żeby mąż mógł ich np. za godzinkę przechwycić. Nie mieszkamy z babcią, każda oddalona od nas o ponad 100 km. Moja mama, jeśli tylko potrzebujemy (choroba małego lub teraz moja niepełnosprawność po operacji), to chętnie przyjeżdża i bardzo dużo pomaga, ale naprawdę nie mam sumienia jej tak wykorzystywać. Jest najwspanialsza na świecie, jednak ma swoje życie i chciałabym żeby mocniej z niego korzystała.
My naprawdę bardzo dobrze ogarniamy całość. Rzeczywiście nie wychodzimy bardzo często na wypady do miasta ze znajomymi, do kina, do teatru czy do klubów. Na to przyjedzie jeszcze czas. Ale i tak uważam, że ja to pikuś. Pamiętacie, w ostatnim wpisie
wspominałam o Pani Zosi,
pielęgniarce, którą poznałam w szpitalu – dla mnie prawdziwie wielka wielodzietna superbohaterka. Jest mamą czwórki dzieci, mąż zmarł, kiedy najmłodszy syn miał sześć lat. Mieszka na 4 piętrze (bez windy). Przez całe życie nosiła dzieci, zakupy itd. Poszła do pracy na dwa etaty (w dwóch różnych szpitalach, na dwóch końcach Krakowa. Prawie nie spała, nie dojadała. Dzieci wykształciła, są teraz samodzielne, mają już swoje rodziny. Trzy lata temu myślała już o popełnieniu samobójstwa, ponieważ środki bólowe (ręka w opłakanym stanie), wcale na nią działały. W końcu przeszła operację, oczywiście wróciła do pracy i oczywiście na dwa etaty, bo jak mówi, musi przecież pomóc dzieciom i wnukom. Pytałam jej gdzie w tym wszystkim jest ona. A ona na to, że właśnie w pomaganiu. Postawa bardzo bliska mojemu sercu :).
Poznałam kilkaset kobiet dzięki mojej stronie na FB czy grupie na FB, które zdecydowanie zasługują na miano
wielodzietna superbohaterka.
Niektóre z nich zupełnie poświęciły się rodzinie (dla jednych rzeczywiście jest to poświęcenie, dla innych cel i misja w życiu) i nie pracują. Inne z nich pracują, łącząc życie rodzinne z pracą zawodową. Dla mnie każda z nich jest idealna, chociaż każda ma swoje problemy, a zdecydowana większość ciągle ma sobie coś do zarzucenia. A to bałagan w domu (u mnie wciąż i wciąż…), a to na obiad nie taka potrawa, a to dziecko się przewróciło a inne dostało jedynkę w szkole lub zaszło w ciążę – i za to wszystko się obwiniają.
MOJE KOCHANE, WSPANIAŁE MAMY WIELODZIETNE!!!
Jesteście cudowne, niesamowite, wspaniałe, niezastąpione, jedyne w swoim rodzaju! Przyjmijcie w końcu do wiadomości jak WIELKIE jesteście. Wychowacie tyle dzieci, tyle ciepła i nauki dajecie im na całe życie! Pamiętajcie, że nie wszystko musi być idealne, Wy nie musicie być idealne! Angażujcie więcej dzieci i męża w życie domu, a Wy zróbcie coś dla siebie. Spróbujcie wygospodarować trochę czasu na dobrą książkę, miłą kąpiel, pójście do kosmetyczki, fryzjera czy do kina. Musicie czasami ukraść odrobinę czasu dla siebie. A zabawki dzieci nie złożone dziś, jutro też zostałyby wyciągnięte z pudła :).
KOCHAM WAS MAMUSIE!!!
Napiszcie moje superbohaterki o swoich rozterkach, smutkach, problemach. Zaradzimy 🙂
A tak na koniec utwór Marty Bizoń, który puszczam sobie, gdy dopadną mnie ewentualne wątpliwości :), tutaj (a hasło przecież pralka sama pierze zawsze mnie rozczula).